niedziela, 13 grudnia 2015

Od jakiegoś czasu bardzo lubię weekendy...

...nie tylko, dlatego że wreszcie dobrnęłam do takiego momentu kariery zawodowej, że nie tylko mogę sobie pozwolić na wolne weekendy, ba - jeśli chcę coś osiągnąć w dłuższej perspektywie to nawet praca w weekendy wskazana nie jest. Nie tylko, dlatego że wtedy mam czas coś zaplanować, posprzątać i odrobinkę dłużej posiedzieć w wyrku.

Lubię takie weekendy, jak ten. Kasia siedzi naprzeciwko i gra w grę na telefonie,  nawet nie wiedząc, że właśnie piszę notkę na blogu. Wczoraj powiedziała mi, że jej znajome upominają się o kolejne notki. Ja tam wiem, że przede wszystkim sama chciałaby do tego wrócić - ja zresztą też - więc postanowiłam sprawić jej tę drobną przyjemnostkę.

Trochę się wydarzyło przez ten czas. Praca, ogarnianie rzeczywistości związanej z posiadaniem własnej firmy i kilka trudności prywatnych (właściwie jedna, ale mająca dość bolesne konsekwencje, które jakoś trzeba ponieść i przeskoczyć tę przeszkodę, zostawiając ją daleko w tyle). I choć chwilowo moje życie wygląda jak kalejdoskop, to Kasia wciąż jest przy mnie. A ja coraz mocniej się w Niej zakochuję.

W zeszłym tygodniu pojechałam do Niej na Śląsk z okazji Mikołaja. Radości nie było końca. Byłyśmy padnięte i przemarznięte, bo całą noc spędziłyśmy w jednym ze śląskich klubów, ale choćbym miała przyjechać dla jednego całuska i przytulenia - opłacałoby się :)

Dziś ona siedzi w Krakowie. Ja wprowadzam poprawki do większego zlecenia, które przez ostatni miesiąc realizowałam (tak, tak - no akurat czasem taka weekendowa praca jest konieczna i był to mój świadomy wybór, aby sobie to zostawić na ten weekend). Ona wysyła mi tu całuski i skupia się na Raymanie - tak, gra w Raymana :D.

Coraz częściej rozmawiamy o wspólnym zamieszkaniu razem. Niedługo przeprowadzam się do fajnego mieszkanka i nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby i Ona się tam wprowadziła. Ale wszystko w swoim czasie. Powoli i bez pośpiechu :) Czekałam 28 lat na tę najcudoniejszą istotkę pod słońcem, poczekam jeszcze troszkę. A może i dwie troszki :P 

A za 2 tygodnie jedziemy w góry. Nie mogę się doczekać, zawsze mi się to marzyło, aby spędzić okołoswiąteczny czas w tej malowniczej scenerii. Kto by pomyślał, że spędzę go u boku Ukochanej...



PS. Kasia właśnie mówi, że w przyszłości kupimy sobie lustro na sufit, podświetalne. Zaczyna się robić ciekawie, więc wracam do Niej...