niedziela, 13 grudnia 2015

Od jakiegoś czasu bardzo lubię weekendy...

...nie tylko, dlatego że wreszcie dobrnęłam do takiego momentu kariery zawodowej, że nie tylko mogę sobie pozwolić na wolne weekendy, ba - jeśli chcę coś osiągnąć w dłuższej perspektywie to nawet praca w weekendy wskazana nie jest. Nie tylko, dlatego że wtedy mam czas coś zaplanować, posprzątać i odrobinkę dłużej posiedzieć w wyrku.

Lubię takie weekendy, jak ten. Kasia siedzi naprzeciwko i gra w grę na telefonie,  nawet nie wiedząc, że właśnie piszę notkę na blogu. Wczoraj powiedziała mi, że jej znajome upominają się o kolejne notki. Ja tam wiem, że przede wszystkim sama chciałaby do tego wrócić - ja zresztą też - więc postanowiłam sprawić jej tę drobną przyjemnostkę.

Trochę się wydarzyło przez ten czas. Praca, ogarnianie rzeczywistości związanej z posiadaniem własnej firmy i kilka trudności prywatnych (właściwie jedna, ale mająca dość bolesne konsekwencje, które jakoś trzeba ponieść i przeskoczyć tę przeszkodę, zostawiając ją daleko w tyle). I choć chwilowo moje życie wygląda jak kalejdoskop, to Kasia wciąż jest przy mnie. A ja coraz mocniej się w Niej zakochuję.

W zeszłym tygodniu pojechałam do Niej na Śląsk z okazji Mikołaja. Radości nie było końca. Byłyśmy padnięte i przemarznięte, bo całą noc spędziłyśmy w jednym ze śląskich klubów, ale choćbym miała przyjechać dla jednego całuska i przytulenia - opłacałoby się :)

Dziś ona siedzi w Krakowie. Ja wprowadzam poprawki do większego zlecenia, które przez ostatni miesiąc realizowałam (tak, tak - no akurat czasem taka weekendowa praca jest konieczna i był to mój świadomy wybór, aby sobie to zostawić na ten weekend). Ona wysyła mi tu całuski i skupia się na Raymanie - tak, gra w Raymana :D.

Coraz częściej rozmawiamy o wspólnym zamieszkaniu razem. Niedługo przeprowadzam się do fajnego mieszkanka i nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby i Ona się tam wprowadziła. Ale wszystko w swoim czasie. Powoli i bez pośpiechu :) Czekałam 28 lat na tę najcudoniejszą istotkę pod słońcem, poczekam jeszcze troszkę. A może i dwie troszki :P 

A za 2 tygodnie jedziemy w góry. Nie mogę się doczekać, zawsze mi się to marzyło, aby spędzić okołoswiąteczny czas w tej malowniczej scenerii. Kto by pomyślał, że spędzę go u boku Ukochanej...



PS. Kasia właśnie mówi, że w przyszłości kupimy sobie lustro na sufit, podświetalne. Zaczyna się robić ciekawie, więc wracam do Niej...

wtorek, 29 września 2015

Bo to tylko ja...

A to ja :)

Trochę nie pisałyśmy, no cóż... Nath pochłonięta swoimi obowiązkami plus praca i praca, a ja? Ostatnio trochę źle się czułam i zaniedbałam wszystko, ale chce to dziś naprawić.

Kochani? Jak myślicie dlaczego wybrałam kobietę a nie kolejnego mężczyznę aby z nim być na dobre i złe... i na najgorsze czasy?

Kolejnego mężczyznę?
Dlaczego to ma być właśnie on a nie ona? Skoro Nam z Natalią jest bardzo dobrze.
Długo się zastanawiałam czy kobieta byłaby dla mnie dobra... oj jest, Natalia bardzo!
Długo tez zastanawiałam się co powiedzą znajomi, rodzina - okazało się, że i z jednymi i z drugimi nie miałam absolutnie żadnego problemu. A nawet jakby to raczej nie robiłoby to różnicy, bo to moje życie, moja miłość i moje szczęście! I nie da sobie wmówić, że ma być inaczej! :)

A Natalia?
Chcę aby była ze mną szczęśliwa, chcę zaskakiwać Ją każdego dnia (nawet gdy się nie widzimy - wtedy chyba najbardziej), chcę aby uśmiechała się bardziej każdego dnia, chcę dla Niej jak najlepiej... Jest dla mnie najważniejsza i zawsze taka będzie.
Czuję się z Nath bardzo dobrze, tak swobodnie, jestem szczęśliwa. Opiekuje się mną, gotuje dla mnie - jejku, jak Ona gotuje! Wszystko co dla mnie gotuje jest przepyszne! Nie licząc już słynnego rosołu z poprzedniego postu, bo wychodzi przecudny i uwielbiam go!
A jaka jest romantyczna... zafundowała mi mega romantyczny wieczór, pewnego dnia weekendowego, kąpiel ze świecami i w ogóle... no nigdy nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego, nie mam porównania. A wczoraj to zawiesiłyśmy kłódkę z Naszymi inicjałami na Kładce Bernatce i znów było bardzo romantycznie. Uwielbiam takie rzeczy, bo są robione z miłości.

Czasem Nath pyta się mnie Dlaczego Ją tak kocham?
A jak inaczej Cię kochać Skarbie? Tylko mocno i bardzo - inaczej się nie da, inaczej nie potrafię i nie chcę! :)
Jesteś moim promyczkiem w zachmurzone dni i Kocham Cię <3

Dla Ciebie...


niedziela, 27 września 2015

Nareszcie urlop!

Czas nam obecnie mija między jednym weekendem, a drugim - czyli chwilami, kiedy jesteśmy razem. Właśnie obok mnie siedzi Kasia, na Kasi kot, a na kuchence dochodzi rosołek. Typowa polska niedziela :) Dodatkowo mam jeszcze dwa dni wolnego, bo wreszcie zrobiłam sobie urlop - żyć, nie umierać :)

A skoro obiad już prawie gotowy to na deser polecam jedną z naszych ukochanych piosenek :)



Dobrego weekendu!

piątek, 18 września 2015

I jeżeli jest zazdrość...

Zazdrość?
W związkach na odległość (jak i tych bliżej, lecz nie nad tymi się skupię) istnieje zazdrość... I nie próbujcie mi wmówić, że nie!
Sama wzbraniałam się od tego stwierdzenia, pisząc Jej wielokrotnie, że nie jestem zazdrośnikiem :P
Oj jestem! I to takim cholernym! Ale nauczyłam się to kontrolować, bo to jest właśnie miłość, bo to trzeba kontrolować!
Wracając jednak do tego, co chce napisać... Jestem zazdrosna o Nath, ale nie w znaczeniu, że ktoś się do Niej dobiera, tudzież odwrotnie! Takie myśli nawet nie przychodzą mi do głowy!
Jestem zazdrosna o Jej telefon i myszkę komputera, których dotyka... o monitor, na którego patrzy gdy pracuje czy gra... o Jej szczotkę do włosów, rozdzielającą Jej włosy w równy przedziałek... o klawiaturę komputera, w którą stuka każdego dnia... o Jej poduszkę, gdy układa na niej głowę... o Jej ubrania, dotykające Jej ciała... o wzrok innych ludzi, bo jednak gapią się na moją dziewczynę... o przykładanego e-papierosa do Jej ust, bo ich dotyka!
Kto z Nas nie jest o to wszystko zazdrosny gdy Nasza Druga Połówka jest kilometry od Nas?
Po prostu, każdy jest zazdrosny, ale umiejętność kontrolowania tego jest mega ważna.
Nie dajcie się ponieść negatywnym emocjom, ufajcie drugiej osobie, a przede wszystkim sobie! ;)

Kochanie?
Przyznaj się, że i Ty jesteś zazdrośnikiem :P

O tęsknocie słów kilka...

Pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy, kiedy słyszę słowo "Tęsknota" to fragment piosenki Varius Manx "Dlaczego ja (zabij mnie)":
Tęsknota to jest takie zło, co atakuje z czterech stron...

Jednak, jeśli się dłużej nad tym zastanowić to, czy faktycznie tęsknota jest czymś złym? Czym jest tęsknota? Czy to przyjemne uczucie, nieprzyjemne, a może neutralne?  Czy tęsknię za Kath, jeśli tak to jak tęsknię? Kiedy po raz pierwszy poczułam tęsknotę za Nią? Odpowiedź na to ostatnie pytanie będzie pewnie zaskoczeniem. Pierwszy raz poczułam tęsknotę za Kasią w maju. W maju?! Przecież poznałyśmy się dopiero w lipcu! A no właśnie.

Trochę ponad dwa lata temu zakończyłam mój poprzedni związek. Trwał sześć lat. Zaczął się, kiedy miałam lat dwadzieścia, byłam studentką, mieszkałam z rodzicami. W międzyczasie wyprowadziłam się z domu, obroniłam magistra, zaczęłam pracować. Niestety ten związek niezbyt mi służył. Pomijając kwestie związane z moją ex-partnerką i jej dosyć specyficznym podejściem do życia - bo przecież o nieobecnych nie wypada mówić - gdy patrzę na te sześć lat z perspektywy czasu to widzę, że byłam cholernie niedojrzała. Bycie z kimś oznaczało wówczas dla mnie ucieczkę przed samą sobą. Potrafiłam oddać swoją autonomię, niezależność (choć właściwie trudno oddać coś, czego wcześniej się nie miało, mieszkając rodzicami) za poczucie fałszywego bezpieczeństwa. Jak łatwo się domyśleć ten domek z kart runął i to z wyjątkowym hukiem.
Dlatego gdy ex ze mną zerwała, poczułam jedną wielką ulgę. Wyprowadziłam się z naszego mieszkania, znalazłam dużo lepszą pracę, zaczęłam wierzyć w siebie i dostrzegać, że jestem wartościowym człowiekiem. Byłam sama, ale nie samotna. Otaczali mnie przyjaciele i rodzina, ale ze wszystkim i tak ostatecznie musiałam sobie radzić sama. I radziłam sobie! Dużo lepiej niż wcześniej. Okazało się, że samodzielność nie jest taka zła, a niezależność, jaką można dzięki niej otrzymać to coś niezwykle motywującego do podejmowania kolejnych wyzwań i ponoszenia konsekwencji swoich wyborów.
Nie potrzebowałam rzucać się w kolejny związek. Czasem faktycznie, było przykro samemu, czasem brakowało czyichś ramion, ale wiedziałam, że ja nie nadaję się do związku. Chciałam pobyć sama, poznać siebie, dowiedzieć się jakim jestem człowiekiem. Uważam, że dopiero wtedy można tak po prostu się dzielić z drugim człowiekiem, kiedy wie się, co się ma do podziału :)

I tak sobie trwałam i trwałam, zaliczałam kolejne sukcesy zawodowe, aż wreszcie zaczęło mi dokuczać to, że wracam do pustego mieszkania. Już wiedziałam, że jestem gotowa i czego oczekuję od tej drugiej osoby. Zaczęłam tęsknić. I wtedy właśnie napisałam ten wiersz:

"W bezpośpiechu trwam"

Już wiem, że
nie będę Cię potrzebować,
ale będę chcieć, co następuje:
Po pierwsze: Cię. Po drugie: z Tobą.
Po trzecie: – bo całkiem przecież
wykluczyć nie mogę – 
                         z powodu Ciebie.
I po czwarte zwłaszcza:
pomimo Ciebie.

Już wiem, że
zakocham się w Twoim
sposobie patrzenia na świat.
W Twoim uśmiechu.
W Twojej mądrości.
W Twojej kobiecości
Lecz zwłaszcza… w Tobie
- takiej, jaką będziesz -
a nie jak sobie pościelę,
              wymarzę,
                      - wyścielę.

- - -

Tymczasem - dopiero co -
wypełzłam spod kołdry,
zamknęłam za sobą drzwi
i wrzuciłam do Wisły klucz.
Siedzę na dojrzałej trawie,
właśnie kończy się maj-
                                  Słońce!

Więc proszę, daj mi chwilę nim 
wypatrzę Cię po drugiej stronie rzeki
– abym miała pewność,
że nie przyjdzie mi do głowy
                              kariera płetwonurka.

Nie wiedziałam wtedy, że piszę o Kasi. Nie wiedziałam jeszcze o jej istnieniu. Ale już przeczuwałam, że gdzieś tam jest, że na mnie czeka.

Odpowiadając na pytanie, czym jest tęsknota: Tęsknota to taka mała futrzana istotka, którą od momentu, gdy Kasia powiedziała "Tak", gdy spytałam, czy zostanie moją dziewczyną, noszę przy sobie. Ogrzewa mnie swoim ciepłem, mruczy mi do ucha i szepcze: Jest ktoś, kto Cię kocha, akceptuje, wspiera, z kim możesz dzielić swoje radości i kogo jesteś sobie w stanie wyobrazić u swojego boku za 50 lat. Zasłużyłaś sobie na to, a Ona zasłużyła sobie na Ciebie. To od Was zależy Wasze szczęście! A że tęsknota jest kobietą to czasem ma "te dni" i humorki. Wtedy lekko drapie mnie po karku i zaplata się wokół mojego żołądka. Tak się dzieje zwłaszcza wtedy, gdy za długo nie ma Kath przy mnie, a moje ciało domaga się kolejnej porcji pieszczot.

A więc nie, nie zgodzę się, że tęsknota to takie zło... To dobro najwyższego rodzaju, o ile jest tęsknotą z wyboru. To świadomość, że jest człowiek, z którym mogę się dzielić swoimi radościami. Nie muszę, ale chcę. I o to właśnie chodzi w miłości.

wtorek, 15 września 2015

Trochę o czymś i o niczym...

Dziś tak troszkę później, nocki i te sprawy... Choć lubię nocną zmianę, jest całkiem przyjemnie. W lato szczególnie, gdy w nocy trochę się ochładza.
Lecz nie o mojej pracy chcę pisać,bo kto by chciał... A nie! Są tacy którzy lubią pisać o swojej pracy, więc okej, przepraszam :P

No to tak z innej beczki... i dość szybko, gdyż mam nieco ponad pół godziny i będę zbierać się do ów pracy, gdzie bloga będę podglądać z telefonu.

Tak sobie pomyślałam, o czym napisać... bo książek nie lubię tak bardzo jak Nath... Ok, jakieś przeczytałam i to nie są koniecznie lektury! Nie licząc książki "Ten Obcy", "Szatan Z Siódmej Klasy" czy "Ania z Zielonego Wzgórza", bo te akurat mnie zaciekawiły. Ogólnie lubię książki o tematyce erotycznej (i tak, przeczytałam całego Greya i nie, nie widziałam filmu). Nie wiem, jakoś tak do gustu najbardziej przypadły mi książki z serii "Sinners On Tour", które podsunęła mi Dobra Znajoma.
O książkach tyle chyba, bo często dla mnie są jednak nudne - nie obrażając żadnego autora!
Po prostu wolę pograć, nawet jeśli te gry są brutalne lub wyciągnięte rodem z jakiegoś horrora - które także uwielbiam!
W gry wciągnęła mnie moja ciocia, co jest troszkę dziwne, lecz biorąc pod uwagę to, że grała razem ze mną i uczyła mnie wielu sztuczek i tricków - już takie dziwne się nie wydaje :)
Pierwszą grą w którą namiętnie grywałam w dzień jak i w nocy jest Left 4 Dead. Gra multiplayer opowiadająca o apokalipsie zombie, gdzie przechodzisz różne plansze w poszukiwaniu potrzebnych przedmiotów oraz broni i oczywiście schronienia. Można grać tryb kampanii oraz versus'a, gdzie po rundzie na zmianę grywasz zombii i ocalałymi.
Po Lefcie pojawił się Killing Floor i mutanty, gdzie nie grywałam już tak namiętnie ale mojego medyka wylewelowałam na poziom 6 i ostatni.
W międzyczasie zasiadłam do gier online, niektóre z nich moderowałam... tzn byłam moderatorem czatu i/lub forum. Fajna sprawa, fajni ludzie :) Pozdrawiam z tego miejsca wszystkich, których poznałam.
W skład tych gier od początku wchodziła SkyRama (Moderator Forum), Merc Elite (już niestety niedostępny - Moderator Forum, później Czat Moderator) oraz BattleStar Gallactica (gdzie byłam Czat Moderatorem)., starałam się także o Czat Moderatora w FarmeRamie oraz Moderatora Forum na FantasyRamie (niestety z końcem września i ta gra zostanie zamknięta :( )
Brak czasu i niektóre problemy nie pozwoliły mi kontynuować tych funkcji, lecz doświadczenie i fajne wspomnienia zostają :) Oraz kontakty z ludźmi, trwające do teraz.
Z gier online został mi Drakensang Online, w którego wciągnęłam i Nath.
Ta możliwość, że możemy często pograć razem jest wspaniała!

Poznałam wielu ludzi, nie tylko z Polski! W skład wchodzą ludzie z Chorwacji, Niemczech, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Holandii, Anglii, Stanów Zjednioczonych itd itd... Piszę i rozmawiam z Nimi po angielsku, dzięki temu również podszkoliłam właśnie ten język - praktyka czyni mistrza, jak to się mówi.

Mogłabym tak zapisać całe internety w co i jak grywałam, z kim i o jakich porach... Zdarzało się, że spałam 4h a grałam 20h... Oj zdarzało! :D

Kończąc dodam, że siedząc z Nath na Skypie w tej chwili słyszę jak gra w Drakena i jak skupia się ubijając kolejne potworki :P

No to tyle.
Życzę miłego wieczorka!


poniedziałek, 14 września 2015

Moja Przyszła Żonka....

Moja przyszła żonka dzisiaj pracuje na nockę. W związku z tym radośnie obijała się przed komputerem, podczas gdy ja siedziałam w pracy. Nie jest łatwo wytrzymać te kilka godzin bez zerkania, czy czegoś nie napisała do mnie na Twarzoksiążce. Zerkam więc i czytam:
- Kochanie! Chcę bloga o Nas!
No cóż zrobić, jak pada takie słodkie i nieznoszące sprzeciwu żądanie? Tym bardziej jeśli w swoim życiu prowadziło się kilka blogów i lubi się pisać! A no, zgodzić się :) Wspólne wymyślenie nazwy, kilka uwag odnośnie wyglądu (który jeszcze wymaga małego dopieszczenia), treści i o to jesteśmy!

Musiałam się mocno powstrzymywać, żeby nie zajmować się tym w pracy, a trzeba Ci widzieć, Drogi Czytelniku, że mam skłonności do pracoholizmu! Bardziej od godzin spędzonych w biurze przed komputerem, jednak kocham wszystko to, co wiąże się z Nią, więc z wypiekami na twarzy wróciłam do domu, zrobiłam kawę, wyjęłam ciastka z szafki i zasiadłam przed komputerem. Kath napisała już notkę, więc mam ułatwione zadanie. Po prostu odniosę się do tego, co Ona napisała.

Po pierwsze - nazwa bloga. Cóż, fakt, jestem inteligentna (zarazem ugryzłam punkt czwarty), więc lubię bawić się słowem. Kath uparła się, żeby szerzyć misję wśród ciemnego narodu, iż związek les i bi jest możliwy - no to szerzmy, ale z jajem! Wierzę w to, że związek dwóch osób może przetrwać, o ile obydwie są gotowe na to by być razem. Stąd podtytuł w stylu radosnego sloganu reklamowego "Let's be together!" (którego wydźwięk bardzo przypomina "les, bi together". I niech to nam przyświeca!

Po drugie - rzeczywiście, jeśli dla Ciebie miłość dwóch dorosłych kobiet jest problemem, zmień stronę. Nikt Cię nie zmusza do czytania o naszych perypetiach. A tym, dla których w jakiś sposób to bliskie - życzymy miłej lektury :)

Po trzecie - to prawda, będziemy pisać o wszystkim. Jednak pozwólcie, że zachowamy odrobinę prywatności nie publikując informacji o naszych nazwiskach itp. Po prostu nie uważamy, aby było to konieczne :)

Po czwarte - ciekawostki o Mnie, o Niej, o Nas:
  • Dzieli nas tak naprawdę chyba najbardziej znana w Polsce autostrada. Podróże są przyjemne i stosunkowo krótkie, bilety nie są okropnie drogie, ale to nie zmienia faktu, że jest to wciąż związek na odległość. Mamy Skype, mamy telefony - ale czasem zwyczajnie chciałoby się wtulić w ramiona Tej Drugiej. Dlatego gdy tylko jesteśmy razem, świat zatrzymuje się w miejscu, cieszymy się swoją obecnością i korzystamy z każdej możliwej sposobności by z sobą spędzić te kilka chwil.
  • Poznałyśmy się oczywiście przez Internet. I chwała czasom, w którym żyjemy, bo tak pewnie nigdy nie trafiłybyśmy na siebie. Choć biorąc pod uwagę, jak doskonale się rozumiemy i jak szybko stałyśmy się sobie bliskie, czasem mam wrażenie, że znamy się już dużo dłużej - tak jakieś co najmniej z siedem żywotów wstecz.
  • Fakt o mnie - moja orientacja seksualna to chyba najmniej istotna rzecz w moim życiu. Jasne, jestem w związku z kobietą, a nie mężczyzną, ale nie czuję się z tego powodu inna, gorsza, czy lepsza. Po prostu tak jest. To nie definiuje mojej tożsamości, nie wpływa na moje cechy osobowości (chyba, że weźmie się pod uwagę dość dobrze rozwinietą otwartość na drugiego człowieka). Większy wpływ na moje życie ma fakt, że jestem buddystką. Gdybym miała się określić jednym słowem, choć nie przepadam za etykietkami, to pewnie przypięłabym sobie właśnie łatkę buddystki, a nie lesbijki :)
  • Fakty o Niej - jest dobrą, czułą, wrażliwą, kochającą osobą. Totalnie rozczulającą, seksowną i kobiecą. Mądra, inteligentna. Łączy nas mnóstwo rzeczy, w kilku się różnimy. Ale generalnie jesteśmy do siebie "Obrzydliwie podobnie", jak to powiedziała moja Dobra Kumpelka, gdy zobaczyła Kath po raz pierwszy w moim towarzystwie. Zarówno z wyglądu, jak i charakteru.
  • I jeszcze jeden fakt o mnie - Od Coli wolę Pepsi, aczkolwiek marketing Coli z etykietkami z napisami na mnie działa, mimo że sama zajmuję się zawodowo sprzedażą i powinnam być odporna na takie sztuczki. No i Kath Colę lubi, więc w tej kwestii potrafię być uległa. Poza Pepsi, kocham książki, koty, podróże, muzykę i wszystko, co związane z komputerami (np. gry, ale też nie wyobrażam sobie pracy, w której nie mogłabym używać tego cudownego narzędzia). 
No i na chwilę obecną to będzie tyle, z czasem będzie tu więcej. A teraz pora pograć w "Naszą Grę", level sam się nie wbije :)

Na sam początek...

Właśnie siedzę sobie przy obiedzie i wymyślam co by tutaj napisać sensownego... I choć mnóstwo rzeczy przychodzi mi do głowy to nie umiem wybrać niczego konkretnego.
Jednakże pierwsze co chcę zaznaczyć to, to że pomysł na bloga padł przeze mnie grając w Simsy, ma Druga Połówka od razu się zgodziła - co nie było dla mnie najmniejszym zdziwieniem.

Mnie kopnął zaszczyt aby napisać pierwszego posta i to też czynię.

Przedstawianie się jest zbędne, gdyż myślę, że poznamy się lepiej później i wyjdzie wszystko 'w praniu'...

Lecz po pierwsze link do bloga (tutaj akurat wena twórcza Drugiej Połówki nie zawiodła) to prawda - jedna z Nas jest bi a druga les. Nie wiem czy komuś to przeszkadza, jednakże Nam samym bardzo dobrze jest z tym. A to chyba najważniejsze?

Po drugie - jeśli nie chcesz czytać o miłości, problemach, marzeniach i planach dwóch dorosłych kobiet będących razem to możesz od razu zamknąć kartę z tym blogiem. Nikt tutaj nie jest zmuszany by to czytać, a do tego szanuję pogląd każdego człowieka na inną orientację seksualną.

Po trzecie - zgodziłyśmy się jednoznacznie, że nie będziemy ukrywać niczego. Piszemy na każdy temat czy to związane jest z jedna czy drugą z Nas czy dotyczy obydwóch.

Po czwarte - parę ciekawostek o mnie... o Nas...

  • Mieszkamy 'parę' km od siebie, więc widujemy się w weekendy lub gdy pozwoli Nam na to czas i pieniążki. Od razu odpowiadam na pytanie: Tak, jest Nam ciężko.
  • Poznałyśmy się na czacie. I choć nie do końca pamiętam która którą pierwsza zaczepiła, gdyż ja twierdzę, że to ja... no a Druga Połówka, że Ona. Nie będę się kłócić, nie mam najmniejszego zamiaru! Po czacie przeszłyśmy na gadu-gadu (tak, to jeszcze istnieje!), później był telefon, gdzie o numer Mojej Drugiej Połówki prosiłam się już jakiś czas, przeszłyśmy też na Skype, gdzie zostałyśmy do dnia dzisiejszego, oglądając nie tylko siebie nawzajem, ale i filmy, seriale, grę, zdjęcia, czytamy sobie, gapimy się jak śpimy itd.
  • Fakt o mnie... nie od zawsze potrafiłam przyznać się przed sobą jaką mam orientację, a tym bardziej przed znajomymi i rodziną... I trwało to dużo czasu, to przyznawanie się. Lecz gdy się otworzyłam z tym, teraz jestem innym człowiekiem - widzę rzeczy większość rzeczy które spędzały mi sen z powiek w innym świetle, bardziej kolorowym.
  • Fakt o Niej... Jest piękna i inteligentna! Jeśli napisze inaczej - nie wierzcie Jej!
  • Fakt o mnie... uwielbiam Colę, tą taką oryginalną z czerwoną etykietką. No i tego... no... McDonald'a.
  • Yyyy... gram w gry komputerowe (tematyka? strzelanki, zombii, mmorpg - choć tutaj tylko jedna, którą zaraziłam Moją Drugą Połówkę... no i Simsy!), lubię spacery, wypad na rower, MUZYKĘ i spać. Potrafię przespać całe 24h. Wiem, że ktoś może to potwierdzić...
Wierzę, że blog przypadnie Wam do gustu.

Kochanie! Wiem, że zaraz to będziesz czytać, tylko dowiesz się, że dodałam posta. Haha.

To tyle, pozdrawiam.